Mjuzik

niedziela, 29 czerwca 2014

Przyszłość planowana...

Wczorajszy dzień minął nijako. Rano poszedłem złożyć dokumenty, potem ugotowałem obiad, reszta dnia spędzona z rodzicami. Dzisiejszy dzień także niezbyt interesujący. Działka, dziadkowie i leniuchowanie x.x Na jtr też nie mam ambitnych planów. Odwiedzam ciociobabcię. Jakoś jeszcze nie czuję wakacji, po części przez brak pogody.
W poprzednim poście mówiłem o przekazie pieniężnym od wujkodziadka. Zadzwoniłem, aby podziękować. Ledwo pozwolił mi dojść do słowa, cały czas mnie chwaląc, oraz mówiąc że jest ze mnie dumny. Poprosił mnie, abym podał mu swój nr. Zadzwoniłem jeszcze raz i zrobiłem to. Wykorzystując to, że zadzwoniłem ponownie wujek poinformował mnie o tym, że sobie policzył i zostały mi 3 lata liceum, 3 lata studiów licencjackich, 3 lata studiów magisterskich, doktoranckich i habilitacja. Po tym wszystkim mam przyjść na jego grób i powiedzieć: "Wujku, dokonałem tego!", ponieważ chce on, aby ktoś w rodzinie był bardziej wykształcony niż on sam... Możecie sobie wyobrazić moją reakcję...

piątek, 27 czerwca 2014

Pierwszy dzień wakacji....

Dzisiaj ponownie musiałem wstać wcześniej, aby iść na pocztę, na 9.00 do neurologa, następnie do dziadków, następnie do szkoły i do domciu...
Na pocztę musiałem się udać, gdyż wczoraj dostałem awizo. Mój dziadko-wujek, którego nie pamiętam (odwiedzał nas jak byłem całkiem mały) wysłał mi 100 zł przekazem jako "Nagrodę im. moich zmarłych pradziadków za ukończenie nauki gimnazjalnej. Całkowicie niespodziewanie. Cieszę się, będę musiał jtr zadzwonić i podziękować, jednakże nie mam co robić z kasą mam jej za dużo x.X
U neurologa byłem oczywiście w sprawie mojej przypadłości. Lekarka może i niezbyt milutka, ale widać, że profesjonalnie podchodzi. Przeprowadziła wywiad, przebadała, postukała młoteczkiem, wymacała mi stopy (Tak, też uważam, że to było dziwne badania ._.) i stwierdziła, że żadnej epilepsji, padaczek nie mam, raka prawdopodobnie też nie... Powiedziała, że jestem nerwus i mam pić ziółka, brać magnez i jeść mniej cukru. Odgadła, że się wszystkim przejmuje, jestem wybuchowy i dużo śpię, więc myślę, że wie o czym mówi. Czyli to, czego się spodziewałem. Jest plus że nie wysłała mnie z tym do psychologa/psychiatry (nadal nie rozróżniam x.X), bo taki był zamiar początkowy. Następna wizyta kontrolna jesienią, po drodze w październiku kontrola kardiologiczna...
W szkole byłem, aby złożyć dokumenty do szkoły. W tym samym momencie było tam dużo moich znajomych z mojej klasy i klas równoległych. Jednak nie złożyłem, ponieważ przeraziła mnie kolejka ._. Dobre 50 osób, więc nie chciało mi się czekać. Jutro pójdę złożyć od rana, muszę także zrobić obiad. So, moje wakacje nie zaczęły się leniwie jak zwykle. Jestem już zmęczony...

czwartek, 26 czerwca 2014

Zakończenie roku szkolnego 2013/2014

 Dzisiejszy dzień-mega! Prosperuje do jednego z najlepszych dni w moim życiu. Jestem dumny ze swoich ocen, klasycznie nauczyciele, z którymi się żegnałem chwalili mnie i mówili, że wyrobiłem się i strasznie zmieniłem. Rozdanie świadectw-klasyka, długo i nudno. Dostałem książkę Hobbit, listy gratulacyjne, medal, bo w końcu świadectwo z paskiem! Dodatkowo dyrektor powiedział mi, że mam ładne imię xD Następnie parę miłych słówek w klasie, picolo, ciasto i o dziwo mało wzruszeń. Pożegnanie minęło całkiem miło i spokojnie. Następnie na chwilę skoczyliśmy do liceum, ponieważ jeden z kumpli chciał złożyć papiery. (Mnie to czeka jutro...) Następnie wraz z całym PGO udaliśmy się do Tartuffo. Włoska restauracja na zasadzie płacisz raz, jesz ile chcesz. Włoskie kopytka, jakieś klopsiki i najróżniejsze rzeczy+oczywiście milion gatunków pizzy i to jakiej zajebistej! Najadłem się za 16 lat życia. Następnie tramwajem do Toruńskiej Plazy na kręgle. Dawno tak dobrze się nie bawiłem. Wydaliśmy 160 zł!
Ale to jeszcze nie koniec! Podczas pożegnania padł pomysł, żeby spotykać się częściej w wakacje, więc postanowiliśmy założyć grp na fb, tylko dla PGO, oraz tych zżytych z nami dziewczyn. Łącznie 11 osób, Od razu posypały się pomysły na wspólny czas. Już 1 lipca zamierzamy zrobić wypad do Bydgoszczy, gdyż bilety przez całe wakacje na tym odcinku są za darmo. Pojedziemy, zjemy coś i pewnie wrócimy :D A w sierpniu planujemy wypad pod namioty^^ "Musi być max 3 chłopaków, ale będzie masa dziewczyn" Cytat organizatorki. Ciekawie to brzmi :3

środa, 25 czerwca 2014

Dzień z wychowacą

Dzisiejszy dzień mega pozytywny!
Odbył się dzień z wychowawcą. Na lody i na pizzę fundowane przez wychowawczyni. Oczywiście jak zwykle siedzieliśmy podzieleni jak zwykle i jakoś to minęło. Po wizycie w restauracji znowu wyszło tak, że zostałem dłużej wraz z jednym z członków PGO (Ten sam, z którym byłem w pokoju na wycieczce). Z tego powodu stwierdziliśmy, że nie mamy co robić, więc poszliśmy na miasto. 2 os. musiały iść do fotografa, a z resztą poszliśmy znowu na lody, gadając na najróżniejsze tematy. Następnie skierowaliśmy się do szkoły, ponieważ musieliśmy podpisać jeszcze kilka dokumentów. Następnie skierowaliśmy się w 5 osób zahaczając o poszczególne miejsca, w wyniku czego zostałem sam z jedną koleżanką. Jako, iż miałem za 1,5h być na drugim końca Torunia w celu pilnowania biura nie opłacało mi się wracać do domu. W związku czym spędziłem z tą oto osobą godzinę na placach zabaw i chodząc po dachach. Szczerze nie spodziewałem się, że mogę z nią się tak dobrze bawić. Jest to osoba cholernie pozytywna, żywa i szalona jednak nigdy nie darzyłem jej jakąś ogromną sympatią, do dzisiaj ^^ Następnie zgodnie z planem pojechałem do biura, gdzie spędziłem kilka godzin pod nieobecność matki. Reszta dnia to już tylko chipsy, cola i komputer <3 p="">Jutro zakończenie roku. Boję się zbyt dużej liczby wzruszeń. Po zakończeniu idziemy z PGO na jesz ile chcesz, a potem bilard. To będzie kolejny udany dzień!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Satanizm Laveyański

Odbyłem dzisiaj bardzo ciekawą rozmowę na asku i myślę, że mogę ją w całości przytoczyć. W rozmowie towarzyszyła mi młodsza koleżanka ze szkoły, której praktycznie nie znam:

-Chomic- Wpadłem tu przez przypadek ;) Kilka pytań niżej mówisz o satanizmie filozoficznym i przeczytałem sobie o tym, ale nadal średnio rozumiem. Wiki powiada, że wg tej myśli człowiek jest zwierzęciem (tu się odrobinę zgodzę, mimo bycia katolikiem) i powinien skończyć z hipokryzją, ale jednocześnie powinien zaspakajać swoje potrzeby, kochać ludzi, ale wrogów niszczyć i żyć pełnią życia. Średnio mi się to zgadza. Jak Ty to interpretujesz młodsza koleżanko ze szkoły? ^^
-Ktosiek- Twoje pytanie jest strasznie rozbudowane (w sumie zajęło to dwa pytania), więc postaram się odpowiadać po kolei i w miarę zrozumiale.
Satanizm filozoficzny nie jest czymś złym, skupia się po prostu na nas samych. Nie powinniśmy tłumić swoich pragnień, potrzeb w sobie, tylko je po prostu zaspokajać. Żyć pełnią życia. Działamy wtedy w ten sposób zgodnie z naturą człowieka, zwłaszcza jeśli patrzymy na to pod kątem, że człowiek to zwierzę. Zgadzam się z tym w stu procentach. Jesteśmy zwierzętami, a jedyne co nas różni od reszty to rozum, który służy nam do zaspokajania swoich indywidualnych, ale jakże podobnych potrzeb. W chrześcijaństwie powstrzymuje się popędy, żeby skupić się na tym, co zrobić, by zostać zbawionym, czyli przede wszystkim chodzi mi tutaj o dekalog. Nie wierzę na przykład w sfery piekło-niebo, dlatego niezbyt przejmuję się tym, co może się stać. Żyję tu i teraz, nie chcę odmawiać sobie różnych rodzaju przyjemności, czegokolwiek, bo nie przyjmuję do świadomości, a raczej nie uznaję faktu, że według religii chrześcijańskiej mogłabym trafić do czyśćca. Po prostu nie obchodzi mnie to, skupiam się na sobie i żyję tak, żeby było mi jak najlepiej. Nie uznaję też czegoś takiego, jak nadstawianie drugiego policzka (skoro jesteś katolikiem, to na pewno wiesz, o czym mówię). Dla mnie to jest po prostu śmieszne. Nie mam zamiaru pozwalać swoim wrogom na niszczenie mnie bardziej, pierwsza ich zniszczę. Nie mam zamiaru tracić swojego cennego czasu na pustych ludzi, którzy życzą mi jak najgorzej i nic nie wnoszą w moje życie, oprócz zła. Dla mnie po prostu nie istnieją i nigdy nie będę życzyć dobrze komuś. kto chce i dąży do mojej krzywdy.
Posłużę się tu własną osobą jako przykładem. Kiedyś wszyscy byli dla mnie braćmi, najgorszemu wrogowi potrafiłam pomóc, bo to było według mnie dobre. Cierpicie, ale jesteście pewni, że Bóg Wam to wynagrodzi. Jednak Jahwe nie przychodzi wtedy, gdy go naprawdę potrzebujecie. Nikogo tutaj nie krytykuję, bo każdy ma prawo wierzyć i wyznawać to, co tylko chce (nawet popularnego potwora spaghetti), ja po prostu wyrażam swoje poglądy. Także dalej - pomoc wrogom. Wiele razy na tym straciłam, więc teraz nie dopuszczam myśli, żeby znowu do tego wracać.
Nie wiem, po co mi religia, która mnie niszczy, a nie buduje. Miłuję ludzi, którzy miłują mnie, z innymi się nie liczę, a jeśli będą wchodzić mi w drogę, będę ich niszczyć tak samo.
Jednym z wyjątków (nie chcę przytaczać Ci wszystkiego, myślę, że zbyt duża ilość informacji byłaby bezsensowna, bo nie przyswoił byś aż tylu nowych wiadomości) jest traktowanie masochistów. Oni lubią, kiedy się ich rani, odczuwają z tego nawet seksualną satysfakcję. Odbierając im ten ból, traktujemy ich tak samo jakbyśmy zadawali ból człowiekowi, który masochistą nie jest. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. To po prostu są przeciwieństwa, dlatego nie powinni być traktowani identycznie. Nienawidzę hipokrytów. Nie podoba mi się to, że ktoś mówi coś, a działa zupełnie w inną stronę. Tak samo nie pojmuję tego, że seks jest grzechem i powinniśmy się spowiadać z każdego stosunku. Dla mnie to nie do pomyślenia, bo ludzie, którzy nie chcą mieć potomstwa - grzeszą tak samo. Czego nie zrobimy, i tak jesteśmy grzeszni. Kościół bez zła by nie istniał, nie miałby się na czym opierać. Sakramenty straciłyby swój sens i znaczenie. Fakt, popieram, że człowiek jest grzeszny, ale ani trochę mi to nie przeszkadza, natury ludzkiej nie mam zamiaru zmieniać tak samo, jak instynktownego działania.
W satanizmie laveyańskim chodzi też o troskę, a raczej odpowiedzialność w stosunku do ludzi równie odpowiedzialnych. Odrzuca ludzi, których możemy nazwać tzw. "pijawkami", którzy chcą dla siebie jak najlepiej, a nas niszczą psychicznie, bądź fizycznie. Żerują na altruistów, którym wpajają błędne poczucie odpowiedzialności. W naszym życiu nie grają żadnej roli, nie spełniają zadań, jakie powinni spełniać prawdziwi przyjaciele, a tylko są kimś, których potrzeby trzeba zaspokajać. Nie muszą nam tego mówić wprost, ale też między wierszami. Manipulują i sprawiają, że mamy poczucie odpowiedzialności za nich i poczucia winy, kiedy nie wypełnimy zadań, które nam przydzielą. Wzbudzają poczucie litości i sprawiają wrażenie ofiar, którym trzeba pomóc. Są bardzo przebiegli i czasem nie zdajemy sobie sprawy, że mamy takie osoby wokół siebie. W naszej biblii (Lavey'a) osoby takie nazywamy psychicznymi wampirami.
Myślę, że mniej więcej przybliżyłam Ci kwestie, o które wytłumaczenie prosiłeś.
Tutaj masz też jedenaście przykazań satanistycznych, które nie są moim zdaniem złe, po prostu są do wykonania, bo jest to odpowiednik dekalogu, w którym przykazania są spisane w ten sposób, że nie da się go nie przestrzegać. Przestrzeganie poniższego jest możliwe:
1. Nie wyrażaj swoich opinii lub rad, jeżeli nie jesteś o to proszony.
2. Nie zwierzaj się ze swoich problemów innym, chyba że jesteś pewien, że chcą o nich słuchać.
3. Kiedy jesteś w cudzym domu (na cudzym terenie) okaż mu respekt lub, jeżeli nie potrafisz, nie chodź tam.
4. Jeżeli gość w twoim domu (na twoim terenie) dręczy cię, traktuj go okrutnie i bez miłosierdzia.
5. Nie czyń seksualnych awansów, dopóki nie dostaniesz wyraźnej propozycji współżycia.
6. Nie bierz tego co nie należy do ciebie, chyba że jest ta rzecz dla kogoś brzemieniem i osoba ta "płacze", by być uwolniona.
7. Potwierdź moc magii, jeśli udało ci się przy jej pomocy zaspokoić swoje pragnienia. Jeżeli zaprzeczysz mocy magii po jej wykorzystaniu, utracisz wszystko, co w ten sposób uzyskałeś.
8. Nie narzekaj na coś, czemu nie musisz się poddawać.
9. Nie krzywdź małych dzieci.
10. Nie zabijaj zwierząt (nie-ludzi), chyba że zostaniesz zaatakowany lub będziesz potrzebował pożywienia.
11. Kiedy chodzisz w "otwartym" terenie nie zaczepiaj nikogo. Jeżeli ktoś cię zaczepia, poproś go by przestał. Jeżeli nie przestanie, zniszcz go.
-Chomic- Na początek dziękuje, że tak się rozpisałaś. Podziwiam Cię za to, że Ci się chciało ^^ Moja odpowiedź o wiele krótsza, za co przepraszam.
Wydaje mi się, że ludzie już na samą nazwę satanizm automatycznie reagują negatywnie, no bo pierwsze skojarzenie to zło. Osobiście wychodzę z założenia, że żadna ideologia nie jest zła. Nawet w ideologii Hitlera, czy Stalina dostrzegam trochę racji. Więc zapewne jestem złą osobą, żeby osądzać czy to jest dobre czy złe.
"Posłużę się tu własną osobą jako przykładem. Kiedyś wszyscy byli dla mnie braćmi, najgorszemu wrogowi potrafiłam pomóc, bo to było według mnie dobre."
Od najmłodszych lat byłem wychowywany na "tego dobrego". Wiele razy się na tym poślizgnąłem tak samo jak Ty, ale ja nie potrafię być inny. Mam zakodowane w mózgu, że nie ważne jak ludzie mnie traktują będę zawsze starał się pomóc. Próbowałem z tym walczyć wielokrotnie, ale nie potrafię się mścić, niszczyć innych, dlatego osobiście odrzucam te poglądy. Jednakowoż w wielu kwestiach zgodzę się z satanizmem. Chociażby pochodzenie od zwierząt. Jako katolik uważam, że nasza świadomość, dusza pochodzi od Boga, jednak ciało, instynkty i potrzeby od przyrody.
Mówisz, że "Nie wiem, po co mi religia, która mnie niszczy, a nie buduje.". Tutaj nie do końca się zgodzę. Ludzie w trudnych chwilach, kiedy inni zawodzą potrzebują czegoś, w co mogliby uwierzyć, coś co dałoby im nadzieję, że ten cały trud i męczarnia na ziemi jest po coś. Potrzebują wiary, że "ktoś" jest tam po drugiej stronie, kto zawsze ich wysłucha i do kogo mogą się zwrócić mimo braku jakiegokolwiek odzewu.
Co do przykazań. Z większością się zgadzam i chyba nie mam co skomentować. Oprócz jednego:
"7. Potwierdź moc magii, jeśli udało ci się przy jej pomocy zaspokoić swoje pragnienia. Jeżeli zaprzeczysz mocy magii po jej wykorzystaniu, utracisz wszystko, co w ten sposób uzyskałeś. "
Tą magią, może być wiara w Boga, a potrzebą poczucie, że nie jesteśmy sami sami, że coś tam jednak jest. Jeżeli ktoś zaprzecza w Boga, nie dostrzega go w życiu, ale jeżeli ktoś uwierzy to naprawdę można dostrzec Boga wszędzie, a zwłaszcza w drugim człowieku.
Popadnijmy na chwilę w skrajności. Wszyscy postępują wg Biblii i wg miłości. Świat jest piękny nikt nikogo nie niszczy, działamy wspólnie i razem budujemy cywilizację. Ale gdyby nagle wszyscy ludzie uwierzyli, że tam nic nie ma część ludzi oszalałaby i zaczęła popadać w coraz to gorsze gówno, a druga część nie wytrzymałaby tego... Osobiście myślę, że bez wiary mógłbym posunąć się do tego ostatecznego kroku, bo po co się męczyć tu na ziemi skoro tam nic nie ma? Nie potrafię czerpać przyjemności z rzeczy, które innych satysfakcjonują. Po co to wszystko? Nie potrafiłbym tak żyć, moje własne myśli zniszczyłyby mnie od środka.
-Ktosiek- Satanizm od razu kojarzy się ludziom z czczeniem trzech szóstek, orgiami, jedzeniem kotów, po prostu głupi stereotyp, który niestety mnie trochę uraża, bo ludzie traktują nas powierzchownie, zazwyczaj tylko z powodu niewiedzy.
Twoje ostateczne podsumowanie nasuwa mi tylko jedną myśl - zło nie istniałoby bez dobra, dobro bez zła, tak samo jak w YinYang, jedno dopełnia drugie i zawdzięcza mu swoje istnienie. Samo dobro nie mogłoby istnieć, bo bez zła ludzie nie zrozumieliby, czym jest jego istota.
"Tą magią, może być wiara w Boga, a potrzebą poczucie, że nie jesteśmy sami sami, że coś tam jednak jest". Może być, jednak mnie nie pociesza coś, czego istnienie nie jest pewne i zostaje pod znakiem zapytania. Wystarczą mi moi najbliżsi, bo wiem, że oni są na pewno, porozmawiają ze mną, kiedy tego potrzebuję i mogą. Od Boga, o którym mówisz nie zawsze ludzie otrzymują pomoc, moim zdaniem wcale. Jest po prostu bardziej świadomością, że jest ktoś, kto ich rozumie i to chyba tyle.
Kolejny raz podkreślam, że nie mam zamiaru tu nikogo urazić, bo to jest tylko i wyłącznie moja opinia i ideologie, których nikomu nie narzucam, to mój indywidualny wybór.
Myślę, że tyle wystarczy i nie muszę tego komentować ^^

niedziela, 22 czerwca 2014

Leeeń

Wczoraj obudziłem się o 14.30... W związku z tym kolejny leeeniwy dzień za mną. Dzisiaj z trudem wstałem o 9, żeby iść do Kościoła na 9.30, więc cały dzień przede mną. Jeżeli całe wakacje będą tak wyglądały to ja podziękuje...
Przez te kilka dni spędzonych w domu coraz bardziej męczy mnie cisza. Jednak nie chce mi się słuchać mojej muzyki, zamiast tego teraz słucham AC/DC... Tak, tak, też jestem w szoku...
Jutro poniedziałek, wracam do szkoły, wtorek ostatni dzień, środa dzień z wychowawcą (jeszcze nie mamy pojęcia co robimy) i czwartek zakończenie (Na które mogę się spóźnić, bo jest na 12, a mam na 9 neurologa, a sami jak to jest z lekarzami.). Teraz, gdy wiem, że część klasy wie o blogu obawiam się troszkę, że np wbiją na niego na lekcji (informatyka lub technika). Jeśli tak  TO POZDRAWIAM <3 p="">

piątek, 20 czerwca 2014

Zmiany we własnym ja

Kolejny leeeeeeniwy dzień. Poszedłem wydać trochę kasy w KFC potem miasto, koncert, spacer, jak najdalej od domu, który wysysa ze mnie energię. Bardzo przyjemna, lekko deszczowa pogoda. W dzisiejszej podróży było coś szczególnego. Pierwszy raz wyszedłem na dwór w takiej stylówie. Otóż trampki, koszula w spodniach, kurtka i spodnie jeansowe. Dobrze czuję się w takim outfitcie. Zastanawiam się, czy nie zerżnąć jej od kumpla i nie chodzić tak na co dzień. W ciągu tych dwóch dni szukam także muzyki, która odpowiadałaby mi. Bardzo spodobało mi się Creep - Radiohead (aktualna muzyka na blogu), oraz Californication by Red Hot Chili Peppers. Bardzo spokojne i przyjemne utwory. Pierwszy spodobał mi się bardziej, dlatego że pierwszy raz usłyszałem go w autokarze, gdy przysypiałem i akurat byłem w tym zajebiście przyjemnym stanie pół przytomności.
Myślę, że ta zmiana w guście muzycznym, poszukiwanie nowego stylu itd odzwierciedla moją zmianę w myśleniu i ogólną zmianę we własnym ja. Jestem ciekawy co ze mnie wyrośnie xD

czwartek, 19 czerwca 2014

Podsumowanie wycieczki klasowej

Wczoraj wróciłem do domu ok 14, natychmiast zasnąłem i spałem do 23, po czym o godzinie 1 znowu poszedłem spać i spałem do 9. (y) Wycieczka przebiegła całkiem spoczgo, daje 7,5/10. Niestety plany na pokój i zajęcia nocne nie wypaliły, ale i tak było super. Już pierwszego dnia były zorganizowane zajęcia, z czego średnio się cieszyliśmy. Jedzenie znośne, ale z brudnych naczyń. Plus mnóóóstwo dzieciarni wszędzie.
 W pokoju byłem z jednym z członków PGO. Całkowicie poyebany i zajebiście mądry człowiek, przez którego pierwszego dnia całkowicie mi odbiło i zostałem uznany przez kilka osób za całkowitego  pedofila i ogólnie pojebanego człowieka. To właśnie ten osobnik wymyślił, aby oglądać My Little Pony przez pół nocy ;_________;  Drugim współlokatorem nie był członek PGO, ale osoba odrzucona przez chłopków. Strasznie u mnie zaplusował.
Pierwszego dnia członkom PGO też całkowicie odwaliło, urządzili gejparty, a ja poszedłem do innego pokoju, ponieważ nie lubię hałasu i tłumów. Pogadałem z dziewczynami, a także poprzynosiłem herbatę chorej koleżance. W nocy filmy, gry i My Little Pony.
Drugiego dnia stwierdziłem, że muszę się trochę ogarnąć z moją pedofilią itd, ponieważ odwaliło mi do tego stopnia, że kumpela nie chciała ze mną gadać. To samo radziłem PGO. Do popołudnia nic ciekawego się nie działo. Po kolacji znowu miałem atak derealizacji. Akurat szliśmy do Biedronki. Z powodu złego samopoczucia szedłem sam i starałem się uniknąć ludzi. Gdy doszliśmy do Biedry nawet nie wszedłem do środka tylko znalazłem miejsce w cieniu i usiadłem, sam na sam z samym sobą. W tym momencie podeszła do mnie Nika i powiedziała mi, że herszt klasy spytał się jej czy wie, że podobno mam jakiegoś bloga... (Czyli jednak moje obawy na temat z przed paru miesięcy, że ludzie już wiedzą były uzasadnione.) Dalej siedziałem sam i gdy wszyscy wyszli, herszt mi się przyglądał, po czym bardzo dyskretnie i cicho do jednej z dziewczyn mówił coś o mnie "...ktoś mu powiedział... zobacz jak smutny i sam siedzi.."i coś tam coś tam. Zdarzenie to, głównie pewnie ze stresu pogłębiło moją derealizacje. W drodze powrotnej znowu chciało mi się rzygać. Pomogła mi rozmowa z kumplem, któremu mogłem się trochę zwierzyć z problemów psychicznych. Po powrocie moje ciało już całkiem odmówiło posłuszeństwa. Dostałem gorączkę i poszedłem spać. Przespałem Zumbę i ognisko. Gdy kumple wrócili wstałem i dużo pogadaliśmy m.in. na temat dziewczyn i ogólnie klasy. Po czym Poniacze <3 p="">Ostatniego dnia już tylko pan herszt patrzył na mnie podejrzliwie, ale nic szczególnego się nie działo. Oprócz tego, że dotarły wyniki z egzaminów:
Polski 81% historia 67% matma 79% przyroda 75% (Jeden z najlepszych wyników-była w tym roku b. trudna) i angol podst. 98% rozsz. 95%.
Jestem w miarę zadowolony, ale porównując do klasy dupy nie urywa.

Dzisiaj cały dzień nadal odsypiam i nie ruszam się z łóżka <3 p="">

niedziela, 15 czerwca 2014

Zwycięstwo!

Witam w nowym roku działalności! Jupikajej! Bardzo cieszę się, że udało mi się namówić Nikę na współpracę, a także że video jako tako wyszło.
W pt miałem bal gimnazjalny (Dlatego też o dzień spóźniłem się postami roznicowymi). Zajebiście się udał. Spodziewałem się, że będzie słabo, ale było wręcz odwrotnie. Świetnie się bawiłem przez 6h. Także odniosłem osobiste zwycięstwo nad samym sobą. Jeszcze przed wstępem miałem atak derealizmu, oraz moich dziwnych nudności. Jednak zaparłem się niesamowicie w sobie, zagryzłem zęby i świat znów nabrał kolorów. Niemal dosłownie. Od tamtej pory jest nie mam żadnych problemów z psychiką, ani z derealizmem. Wróciłem do domu ok 00.00, a następnego dnia musiałem wstać wcześniej, gdyż na 9.50 miałem fakultety na ścianie wspinaczkowej. Dzisiaj czuję zdublowany ból z tych dwóch eventów, ale jest supcio.
 Cały dzień spędziłem w sklepie i pakując się na wycieczkę. Z powodu tej wycieczki uprzedzam, że przez najbliższe 3 dni może nie pojawić się żaden post. Jednak biorę komputer, więc jeśli będzie dostęp do internetu i nie będzie ryzyka wrzucę coś.

sobota, 14 czerwca 2014

I rocznica bloga (cz.2)

Drugą niespodzianką będzie vlog, którego nagrałem jako podsumowanie roku działalności. Z góry przepraszam za błędy (których jest sporo, np. powiedziałem w pewnym momencie "o czym wspomniałem w poprzednim poście"- chodziło o piątkowy post, bo nagrywałem w sobotę), zająknięcia, niepotrzebne rozwijanie niektórych tematów, powtarzanie tego samego,a także za dźwięki w tle. Z góry dziękuję jeśli komukolwiek chciało się obejrzeć 16 min paplaniny o moim życia zwłaszcza, że mi zapewne by się nie chciało. Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuje za ten rok!


I rocznica bloga (cz.1)

W końcu nastąpił długo oczekiwany przeze mnie dzień. Dokładnie wczoraj blog obchodził I urodziny z tej okazji mam 2 niespodzianki. Oto pierwsza z nich. Posty napisany po długiej przerwie przez Nikę:

"Cieszę się, ze blog przetrwał już rok. Wiem, że Chomic szykuje coś special; dziękuje, że pomyślał o mnie i chciał ( mimo mojego małego wkładu w bloga ), żebym też się czymś z wami podzieliła.
W moim życiu bardzo wiele zmieniło się przez ostatnie miesiące. Byłam w związku z chłopakiem, który wydawał się cudowny, którego kochałam od dawna. Niestety jak zawsze musiało coś pójść źle. Nie powiem, że jest łatwo pogodzić się z byciem niespełnionym, taka natura ludzka. Jednak cała ta sytuacja i On pomogło mi coś odnaleźć. Wiarę. I właśnie o tym będzie ten wpis.
Wiem, że wiara to nie jest interesujący temat dla młodzieży, ale nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo ważny. Wiara nas odmienia, nagle potrafimy odróżnić dobro od zła, wiemy co powinniśmy robić, by być lepszymi ludźmi. Dopóki nie odnalazłam tego w sobie nie zdawałam sobie również sprawy jak katolicy są wyśmiewani, choćby przez rówieśników. Ostatnio zostałam nazwana „wierzącą księżniczką”. Ale to mała cena, a wiary i tak będę bronić. Osoby wierzące uważamy za świrów, oszołomów, nawiedzonych itp. itd., bo nie potrafimy tego zrozumieć, nie czujemy się natchnięci Duchem Świętym. To nie jest apel pt „Nawracajcie się”. Chciałabym, żeby nikt nigdy o Bogu nie zapominał i nie stawiał muru, bądźmy otwarci, nie wiesz czy nie znajdziesz go za miesiąc, rok, a może lata. Jeśli Kościół Was odpycha próbujcie znaleźć inny sposób, który sprawia Wam przyjemność w łączeniu się z Bogiem, może np. śpiew? Każdą czynność można wykonywać dla Boga. A najprostsza rzecz, która nie wymaga zbyt wiele wysiłku to choćby 5 minutowa rozmowa z Nim, we własnych, prostych słowach. Mnie zaraził wiarą mój były chłopak, przyjaciel, nie wiem jak go nazwać. I frajdą była dla mnie rozmowa o Bogu, ciągle chciałam o tym rozmawiać, później odnalazłam ją w śpiewie, aż w końcu we wszystkim. Nie zamykajcie się bo Bóg jest ogromną miłością i bez Niego nie będziemy potrafili ofiarować jej komuś innemu."

środa, 11 czerwca 2014

Wzrok, przyszłość

Temperatura  nadal u szczytu, a w szkole ostatnia prosta. Jak wiadomo ostatnia prosta najcięższa. Walczę o pasek z całych sił. Żeby dostać się do szkoły, o której marzę... a nie, nie marzę o żadnej. Wczoraj miałem ustny egzamin z angola z anglikiem i oczywiście tradycyjnie pytania o przyszłość, marzenia, cele... Moim problem jest to, że moim jedynym celem jest prowadzić spokojne życie i mieć dzieci... Nie mam innych celów w życiu. Także zwrócił mi uwagę na to, że nie patrzę w oczy podczas rozmowy. Nigdy tego nie robię. Dlaczego? Nie mam pojęcia, nie mogę się przymusić do patrzenia w oczy przez całą rozmowę, a nawet jej dłuższy moment. Od razu wycofuje wzrok. Takie postępowanie podobno dużo mówi o człowieku...

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Niewidzialne wymioty

UMIERAM Z GORĄCA. Oprócz tego i tego, że niepotrzebnie szedłem w ten żar na rynek, żeby kupić kurtkę jeansową i krawat, których nie było to dzień minął bardzo pozytywnie. Jednak musi być jeszcze jedno "ale". Dzisiaj znowu miałem jakiś dziwny nawrót czegoś. Do tego stopnia, że szybkim krokiem wyszedłem z klasy po czym pobiegłem do toalety, z 5 razy miałem odruch wymiotny, lecz nawet nie splunąłem i wróciłem na lekcje. Na szczęście nauczyciel wyznaje zasadę "drzwi otwarte-możesz wyjść" i mamy wychodzić kiedy chcemy do kibla czy coś, więc nawet na to uwagi nie zwrócił. W kiblu zwymiotowałem niewidzialnymi wymiotami. Nie pytajcie o co chodzi. Sam nie wiem. Nawet się niczym szczególnym nie stresowałem. Nagle przed lekcją coś mnie zaczęło ściskać w żołądku i strasznie mi się odbijało.Okropne uczucie. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje.

niedziela, 8 czerwca 2014

Niedziela i przyłość

Dzisiejszy dzień spędziłem w połowie na działce, a w połowie u kuzyna na imprezie. Jednak nie był to mile spędzony dzień, głównie z powodu temperatury. Nienawidzę takiej gorącej pogody. Umarłem wielokrotnie dnia dzisiejszego.

Ostatnimi dniami musiałem zdecydować się na jakieś liceum i na jakiś profil, w związku z tym musiałem zdecydować, gdzie pójdę na studia i co będę robił w przyszłości. Przeglądając kierunki na UMK Toruń (nie chcę wyjeżdżać z mojego miasta <3 automatyka="" b="" d="" e="" em="" i="" id="" jako="" jednym="" jedynie="" jest="" kierunki.="" na="" nich="" nie="" niestety="" p="" pojedyncze="" politechnik="" posiada="" postanowi="" przynajmniej="" razie.="" robotyka.="" si="" stron="" stwierdzi="" szkoli="" t="" takiej="" umk="" w="" z="">

sobota, 7 czerwca 2014

Krótki post

Dzisiaj od rana humor dopisuje. Niestety moje plany nie wypaliły (super organizacja jak zwykle), w związku z tym mimo pięknej pogody przesiedziałem dzień w domu. A także przygotowałem coś na 13.06. Nie powiem co, ale zdradzę, że tego jeszcze na blogu nie było ^^ Miałem okazję powspominać i przypomnieć sobie o kilku ważnych sprawach dotyczących mojej osoby, a także innych.

piątek, 6 czerwca 2014

Depresja i wojna

Nawet nie ogarnąłem, że wczoraj posta nie wrzuciłem. Trwa gonitwa za ocenami, a ja znowu mam jakiś stan depreso-podobny. Nic mi się nie chce, nie mam na nic siły, nie czerpię przyjemności z niczego. Próbuje skłamsić to wszystko wesoło muzyką, ale mi to nie wychodzi.

Z dnia na dzień czytając wiadomości upewniam się w mojej opinii, że wojna to już kwestia czasu. W poszczególnych miejscach świata pojawiają się punkty zapłonowe. Relacje Obamy z Putinem są coraz bardziej napięte powołując się chociażby na "family photo" podczsas obchodów 70. rocznicy lądowania aliantów w Normandii na zamku w Benouville (których gospodarzem był prezydent Francois Hollande). Na potwierdzenie swoich słów dam jeden z opisów aktualnej sytuacji na Ukrainie.
20:28
"W okolicach Słowiańska w odległości około 200 kilometrów od Doniecka na wschodniej Ukrainie trwają intensywne walki. Miasto otoczone jest pierścieniem sił ukraińskich, które chcą zlikwidować punkty oporu prorosyjskich rebeliantów. Słowiańsk od wielu tygodni był miastem poddanym kontroli samozwańczych władz Donieckiej Republiki Ludowej." 

Jeżeli tak nie wygląda wojna domowa to jak?

środa, 4 czerwca 2014

Stres codzienny

Pisałem już wielokrotnie o moich problemach ze stresem. Jednak na bierzmowaniu zauważyłem, że ja funkcjonuje od jednego ważnego-stresującego wydarzenia do drugiego. Na bierzmowaniu miałem dwie takie "kotwice". Po pierwsze musieliśmy powiedzieć pewną formułkę równo, a po drugie musiałem wręczyć kwiaty biskupowi i do końca nie wiedziałem jak to będzie wyglądało. Niby nic, ale jednak wzmagało to u mnie stres. Kiedy odetchnąłem po pierwszym wydarzeniu, od razu myślałem o drugim. Pod wręczeniu kwiatów odetchnąłem, jednak po chwili zacząłem myśleć kto z mojej rodziny przyszedł, co będę miał powiedzieć itd. Cały czas towarzyszył mi taki stresik i mam tak cały czas.

Swoją drogą 13.06 jest bal gimnazjalny, a jednocześnie I rocznica bloga! Staram wymyślić się coś specjalnego na tą okazję.

wtorek, 3 czerwca 2014

Gomenasai

Wybaczcie kolejną przerwę. Niestety kilka spraw na głowie, bierzmowanie i jeszcze choroba mnie dopadła :/ Dzisiaj na 19 angielski, więc też nie będę się rozpisywał c;