W pt mieliśmy tylko wf, mimo to mój organizm stwierdził, że zepsuje mi dzień... Miałem nawrót mojej przypadłości. Nie pamiętam czy o tym już mówiłem na blogu, ponieważ nie cały miesiąc po tym stwierdziłem, że założę bloga... Natomiast pisałem o moim podejrzeniu nt nerwicy lękowej, z którą może to mieć bliski związek. W pewnym momencie zwątpiłem, czy miałem te objawy, czy może sb to wymyśliłem. Jednak po ataku piątkowym stwierdzam, że jest to prawda. Otóż nie wiem jak to opisać. Często mam tak jakby słabsze ataki? tzn nie mogę się skupić, wszystko mi się rozmazuje i mam wrażenie, że zaraz stanie się coś złego np zemdleje lub się porzygam (nerwica?). W pt i raz przedtem miałem bardzo nasilony ten stan, jednak tym razem wiedziałem jak się zachować i starałem się wszystko spamiętać. Już podczas rozgrzewki czułem, że coś jest nie tak. Szybko zacząłem dyszeć jakbym przebiegł dwa km i nie mogłem złapać powietrza do końca. Cały czas marnie się czułem i pewnym momencie stając na boisku zacząłem myśleć nad wydarzeniem z czerwca. Jednocześnie straciłem świadomość co się dzieje wokół mnie. Każdy dźwięk jakby obijał się echem w mojej głowie. Gdy się otrząsnąłem zszedłem z boiska i usiadłem. Posiedziałem trochę się poprawiło, wstałem przeszedłem 20 m wzdłuż boiska i znowu musiałem usiąść. Zaobserwowałem, że ciśnienie mi jakoś mocno też nie skoczyło. Nauczyciel wf powiedział mi, żebym się przebadał jeszcze raz i także w innych aspektach, gdyż taki zanik świadomości występuje przy niedotlenieniu mózgu. Jeśli problemy z krążeniem nie są od dojrzewania, to w przyszłości mogą być z tym większe problemy. Cały ten dzień chodziłem pół martwy, nic nie ogarniałem. Przez weekend zauważyłem też, że jednak siedzi to w mojej psychice. Idę sobie, myślę o tym, czuje się źle "słaby atak" mam jakby cały czas, myślę pozytywnie i nie myślę o tym jest ok. Może wszystko dzieje się w mojej głowie? ;/
Na niedzielnej mszy już całkiem się pogubiłem jeśli chodzi o uczynki... Z Ewangelii i kazania wynika, że lepiej być złym, ale ufać, że Bóg nas zbawi oraz pod koniec życia się nawrócić niż żeby być dobrym przez całe życie... Ah te nauki KK...


