Mjuzik

piątek, 31 października 2014

Siła, 3 x K, pełnoprawny atak.

Post dzisiaj, ponieważ jutro wyjeżdżam i nie będzie na to czasu.

Tydzień minął całkiem przyzwoicie. Pomijając poniedziałkowy atak. Na lekcji chemii znowu pojawił mi się mroczek na lewym oku. Z małego punktu w ciągu niecałych 30 minut rozrósł się na cały zakres widzenia. Jeżeli w tamtym momencie ktoś poprosiłby mnie o przeczytanie czegoś, lub napisanie nie zrobiłbym tego. Nie byłem w stanie. Przeczekałem lekcje, po wyjściu z klasy poczłapałem pod kolejną klasę, usiadłem i myślałem co zrobić. Iść do pielęgniarki, zwolnić się z lekcji, znowu robić zamieszanie, czy męczyć się na lekcjach. Poprosiłem kogoś, aby poszedł mnie odprowadzić. (Nadal obawiam się, że któryś z tych ataków może skończyć się tym, że zemdleję.) Kiedy stanąłem przed drzwiami gabinetu przed moimi oczami pokazało się mnóstwo wspomnień, mnóstwo myśli. Odesłałem znajomego, że już sobie poradzę, stałem tam przez jakąś minutę, aby ostatecznie stwierdzić, że nie wejdę tam. Natomiast pognałem do toalety. Po trzecim odruchu wymiotnym mój organizm uspokoił się, poczułem się lepiej. Ochlapałem twarz wodą i wyszedłem. Nie daleko toalety lekcje miała Kotori, która praktycznie rzuciła się na mnie nie wiedząc o niczym. Miała świetny humor co sprawiło, że i mój się poprawił. Na następnej lekcji było jeszcze ciężko, ale potem czułem się dobrze, a humor miałem jeszcze lepszy. Bardzo cieszę się, że nie przekroczyłem progu gabinetu. Po szkole pierwszy raz usłyszałem jak śpiewa Kotori przy akompaniamencie jej chłopaka z gitarą. Chyba już zawsze ta piosenka będzie mi się kojarzyła z tym okresem, już zawsze słysząc tą piosenkę będę przypominał sobie ten moment, kiedy podszedłem do śpiewającej i nieświadomej tego Kotori.

Wiem, że miałem nie streszczać poszczególnych dni, ale jakoś tak popłynęło. Reszta dni minęła pozytywnie. Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby tak było do końca roku byłbym szczęśliwy. Także w życiu Kotori zaczęło się układać. Przeszłość przestała ją tak bardzo męczyć, koszmary także odchodzą, kiedy to usłyszałem ucieszyłem się jak głupi. Moja paczka klasowa praktycznie się rozpadła. Prawie ze sobą nie rozmawiamy. Natomiast z Brodaczem zaczynam się dogadywać, może działa na to fakt wspólnych zainteresowań, a może dlatego, że z męskiej części klasy jest na mnie nastawiony bardziej pozytywnie. Już nawet średnio mnie to interesuje. Chcę mieć tylko z kim pogadać, nieważne kim jest ta osoba. Nie zależy mi na zdobywaniu na siłę przyjaciół. Wiem, że z nim przyjaźń byłaby trudna, przypomina mnie z okresu z przed roku. Trochę to zajmie, ale nie wiem czy zależy mi na przyjaźni tego typu.

Kolejnym i chyba ostatnim wartościowym wydarzeniem była dzisiejsza w tym tygodniu lekcja. Znowu przylazła pedagożka-3xK ("Kochająca Kurwa Kasia"). Jakiś czas temu pisałem o tym, że przyszła przeprowadzić warsztaty na temat narkotyków. Pisałem także, że rozwinęła się żarliwa rozmowa. Dzisiaj powiedziała nam, że po rozmowie z nami musiała przemyśleć to wszystko, że szukała w sobie błędu, który sprawił, że ta rozmowa potoczyła się tak, a nie inaczej i takowego nie znalazła. Stwierdziła, że szukała w innych klasach takich głosów jak nasz, ale także nic takiego nie znalazła. Powiedziała, że oznacza to, że jesteśmy zdegenerowani, że mamy tok myślenia jak w szkołach patologicznych, gdzie problem z narkotykami jest codziennością, niczym osoby na odwyku...Nie chce mi się przytaczać całej rozmowy. Może po części to nasza wina, ale kurwa bez przesady.  Potraktowała nas jakbyśmy co najmniej zabili człowieka. Mówiła o nas wszystkich jakbyśmy byli śmieciami, bez wartości. Nie pozwoliła nikomu dojść do słowa. Powiedziała wprost, że nie interesuje jej rozmowa na takim poziomie jaki reprezentujemy. Stwierdziła, że nie mamy za grosz współczucia, sumienia i wartości. Powiedziała to osoba, która ma wyższe wykształcenie pedagogiczne... Jakaś paranoja.
Następnie puściła wywiad z matką samobójcy, którego ostatnio nie dokończyliśmy. Tak naprawdę o tę kobietę toczyła się cała kłótnia. Wtedy pisałem, że ten chłopak był bardzo podobny do mnie. Dzisiaj, po stanach depresyjnych dostrzegłem w nim samego siebie. Czułem się jakby był mną z alternatywnej rzeczywistości. Z rzeczywistości, w której spotkałem ludzi, którzy uparcie wprowadzali mnie w narkotykowy świat. Wszystko co mówiła ta kobieta nakładało się z tym co widzą moi rodzice. Do tego stopnia, że także prowadził coś w stylu bloga. Doskonale rozumiem tego chłopaka i wiem co czuł... A uczucia te zostały wzmocnione przez trawkę, a potem coś mocniejszego... i poleciałem.

Zmiana tematu.
Od zawsze moja forma fizyczna była poniżej przeciętnej, nigdy jakoś mi to nie przeszkadzało. Owszem wstydziłem się tego trochę, tak samo jak bycia grubym, ale przyzwyczaiłem się do życia z tym. Jak w gimnazjum się okazało jestem także słaby psychicznie. To także mi nie przeszkadzało. Zawsze jakoś sobie z tym radziłem nie zwracając na to uwagi, bo po co skoro nie miałem dla kogo być silnym. Osoby mi "bliskie" jeszcze bardziej pogarszały stan psychiczny. Zdawałem sobie sprawę jak jest, ale potrafiłem z tym żyć. Pogodziłem się także z faktem, że psychicznie bliżej mi do kobiety niż mężczyzny... Jednak w ciągu tego tygodnia postanowiłem, że muszę walczyć. Muszę walczyć ze swoimi wadami fizycznymi i przede wszystkim psychicznymi. Nie wiem jeszcze jak chcę tego dokonać. Jeżeli chodzi o fizyczność ciężko mi to zawsze przychodziło. Bieganie jakoś najłatwiej, ale teraz nie mam takich możliwości. Niestety bardzo szybko się przeziębiam głównie ze względu na złe odżywianie, więc o bieganiu w zimie nie ma mowy, jeżeli chcę mieć frekwencję powyżej 50%... Jestem skazany na postęp w domu. Natomiast jeżeli chodzi o psychikę to już całkowicie nie mam pojęcia jak tego dokonać. Jak stać się silnym? Czy to w ogóle możliwe? Chcę wyzbyć się wielu aspektów charakterystycznych dla mojego wnętrza, a także części uczuć. Nie mówię o całkowitym wyobcowaniu, ale jest kilka rzeczy, które przeszkadzają mi w życiu codziennym. Chociażby to uczucie, kiedy długo nie widzę się z Kotori, czy z nią nie piszę. Zdarza się nawet, że w momencie, kiedy się żegnamy całkowicie tracę humor. Uważam, że to przesada. Czasami nie rozumiem siebie. Widzimy się codziennie w szkole, a po szkole i w weekendy piszemy. A ja cały czas chcę więcej. Przyjaźń przyjaźnią, kochanie kochaniem, ale przecież znam granice, wiem gdzie jest moje miejsce w trójkącie miłosnym, a moja podświadomość nie chce tego zaakceptować i coraz bardziej "nalega" na ten kontakt. Wiem, że brzmi to dziwnie, wiem że powinienem się trochę zdystansować emocjonalnie i wiem, że gdybym usłyszał to z ust kogoś innego uznałbym tą osobę z idiotę, który nie potrafi ogarnąć samego siebie. Chcę wyzbyć się tego, chcę wyzbyć się stawiania wszystkiego na jedną kartę, chcę być bardziej asertywny, chcę być bardziej... męski, chcę w końcu wiedzieć czego chcę...

Utwór na blogu - Eir Aoi - Ignite, jest openingiem do anime SAO2. Idealnie wpasowuje się w temat zdobywania siły. Jeżeli komuś chciałoby się szukać tłumaczenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz