Ostatnio zastanawiam się, czy to przywiązanie, którym darzyłem Nikę nie było czymś więcej... Czy właśnie to, że mimowolnie dążyłem do jak najlepszych kontaktów i to, że teraz ciągle o tym myślę o tym nie świadczy...
No, ale nawet jeśli, to w końcu mi przejdzie! co nie? Trzeba pchać dalej póki wszystko się w miarę układa mimo zjebanego humoru. Wczoraj już oficjalnie i prawie w pełni zostałem przyjęty do Oddziału Sprzeciwu Grupy Adoracyjnej (mojej klasy w domyśle), a nawet dogadałem się w pełni z osobą, z którą się gryzłem od pierwszej klasy... w sumie nie dając jej szansy "bo wszyscy tak robią".
Dzisiaj skończyły się się rekolekcje... i bardzo się z tego cieszę, to był bardzo dziwny okres, jestem zmęczony psychicznie, a rekolekcje wcale nie rozładowały napięcia tylko jeszcze bardziej go nasiliły. Na szczęście jeszcze tylko 3,5 miesiąca i koniec z tym wszystkim. Nowa szkoła, nowa-mam nadzieję dojrzała klasa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz