Mjuzik

niedziela, 14 września 2014

Autumn is coming.

Kolejny wrześniowy weekend za nami. Pierwsze przejawy jesieni już się pojawiają... Z drugiej strony temperatura letnia.  Niech już spadnie śnieg! Mam już dość słońca.
Wczoraj do późna odpoczywałem, potem na urodziny do kuzyna (pierwsze urodziny). Trochę się wynudziłem, trochę zjadłem, porobiłem zdjęcia z nudów, pobawiłem się z kuzynem kuzyna, który jest starszy o pół roku, ale już ogarnia i można się z nim trochę pobawić z nudów. Jaram się tym, że już weszło nawyk rozmawiać o wojnie przy każdej okazji. Momentami śmiać mi się chciało co wygadywali... Medialna paćka. Aż przypomina się fragment Tuwima:

"(...) Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.

I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną. (...)"

Nie wiem czemu, ale lubię ten wiersz z XX-lecia. Ten okres wydaje mi się bliski...
Potem z moją 4 osobową ekipą z klasy wbiliśmy na skajpaja. I znowu zjebałem sprawę z Kotori... Nie odpisałem, kiedy powinienem. Niby nic wielkiego, ale podle się z tym czułem, aż do dzisiaj. Potem przerwa i znowu wbiliśmy z nudów. Do 3 w nocy na skajpaju....
Dzisiaj na 11 poszedłem na Toruński Zombie Walk. Czyli poprzebierani za zombie ludzie łażą po mieście i są strzelani przez przebranych wojskowych. Było troszku śmiesznie, ale trwało 0,5h zamiast 4h i mało znajomych i w ogóle się zawiodłem. Potem do domciu. Dobry obiad i na spotkanie z koleżanką z klasy... Wróciłem do domu i powinienem się uczyć, ale mi się nie chce x.X
Jutro mam pierwszy raz lekcje na godzinę 8... i chyba umrę.

Cały czas próbuję wymyślić jakiś ambitny temat, a co ważniejsze zmotywować się do pisania. Te posty, które ostatnio wrzucam, czyli opisowe swego życia są łatwiejsze, ponieważ siadam i piszę, dodatkowo rozmyślam nad danymi sytuacjami i zdarzeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz