Mjuzik

wtorek, 23 września 2014

Przeszłość jak na zawołanie.

Za mną straszny dzień. Rano znów skręciło mnie w żołądku na myśl o szkole. Aż przypomniały mi się napady lęku przed szkołą w tamtym roku... Cały dzień z boku. Czułem się nie komfortowo jak przed atakami... Dzionek strasznie się dłużył. Odczuwałem każdą chwilę i modliłem się, żeby ten dzień się skończył jak najszybciej. Moi "przyjaciele" jak sami się nazywają nawet nie raczyli zapytać się co mi jest. Zamiast tego jedna z "przyjaciółek" podobno ryczała. A i jeszcze robili mi jakieś wyrzuty. Egoiści. Mam coraz bardziej wyjebane na to wszystko. Ale są plusy. Zacząłem gadać trochę z resztą klasy, która nie psuła mi humoru w momentach, kiedy musiałem wymienić jakieś informacje. A drugi plus to taki, że mogłem sobie przemyśleć parę spraw.
Po szkole znów poszedłem do Kościoła. Już w mniejszym skupieniu niż wczoraj. Moje myśli skupiły się raczej w okół mnie samego, niż czegoś wyższego ode mnie. Muszę odreagować ten dzień w jakiś sposób. Albo poczekam. Myślę, że to pierwszy, ale nie ostatni taki dzień w tym tygodniu.

Jutro otrzęsiny klas pierwszych. Znowu będę musiał udawać szczęśliwego i zawsze wesołego człowieczka. Trafił nam się temat: duszpasterstwo... A mnie wybrali do skeczu, hej! ho!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz