Dzisiejszy dzień strasznie mi się dłużył i był mega męczący. Na wfie biegaliśmy Test Coopera. Kiedy dobiegliśmy tych 12 minut mieliśmy iść grać w nogę, ale ja wraz z 3 osobami zagadaliśmy się ze starymi znajomymi ze szkoły, a trener nawet tego nie zauważył (y). Grupka 2 osób przyszła w odwiedziny do nauczycieli itd. W sumie, kiedy chodziłem do gimu nie gadałem z nimi jakoś dużo. Jedną z tych 2 osób była dziewczyna, którą poznałem dopiero na początku 3 klasy, ponieważ chodziliśmy na ten sam fakultet. Na balu gimnazjalnym raz z nią przelotem zatańczyłem i na tym kończy się nasza historia. To właśnie z nią się najbardziej zagadałem i nawet nie wiem kiedy minęło to pół godziny... Nie gadaliśmy w sumie o niczym szczególnym, gimnazjum i nowe klasy/szkoły. To dziwne, że przez 3 lata zamieniliśmy może kilka zdań, a teraz trudno nas było od siebie oderwać. W sumie kolejna taka osoba w moim życiu... i kolejna osoba, do której mam zamiar napisać w najbliższym czasie. (Dłuuga lista 3 osób.) I w sumie tyle. Nic ciekawego i nowego się dzisiaj nie działo.
Szkoła, życie coraz bardziej przyśpiesza. Już kończy się wrzesień. Nim się obejrzymy będą Święta, ferie, Wielkanoc i wakacje. Wpadam w rutynę, której tak nienawidzę... Z drugiej strony trochę ciągnie mnie do tego trybu. Pozwoli mi to nie myśleć o wielu sprawach i wymusi skupienia się tylko na najważniejszych.
Ehh dzisiaj po raz pierwszy zapomniałem iść do Kościoła... I tyle z moich planów codziennych wizyt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz